Aktualności
Twórczość naszych pracowników
Tatarski kamień
Na wschodzie województwa podlaskiego, tuż przy granicy z Białorusią jest niewielka miejscowość Skroblaki. Na styku dawnych należących do wsi pól i lasu, tuż przy starej drodze do Gródka, leży ogromny kilkusetkilogramowy głaz. Miejscowi opowiadają, że w tej okolicy w czasie potopu szwedzkiego doszło do starcia oddziału Szwedów z jazdą tatarską. Przebiegu i wyniku potyczki nikt nie zna, ale w tradycji ludowej zachowała się pamięć o tym, ze poległ w niej tatarski dowódca. Miejscowi nienawidzili Szwedów, gdyż ci byli bezwzględni „a bywało , posadzą dzieci pod ławą, przycisną nią i poduszą", ale i Tatarów, wiernych w większości królowi Janowi Kazimierzowi, nie bardzo lubili. Bo i kłopotliwy był to sojusznik. Ściągając kontrybucję ze zniszczonych wojną północną wsi, często zapominali się w swej gwałtowności, co kończyło się zwykłym rabunkiem,
gwałtem i pożogą. Zabitego dowódcę pochowano na skraju lasu, honorując jego mogiłę ogromnym głazem. Podobno były na nim napisy w jakimś niezrozumiałym języku, być może po arabsku. Głaz na przestrzeni wieków pobudzał wyobraźnię miejscowych. Nic
dziwnego zatem, że z czasem doszedł również motyw zakopanego wraz z Tatarem skarbu. W latach osiemdziesiątych XX wieku dwóch braci ze Skroblak, Aleksander i Paweł, postanowiło sprawdzić, co kryje się pod kamieniem. Zaczęli pod nim kopać, co omal nie zakończyło się tragedią. Gdy dół był już całkiem spory, głaz obsunął się tuż obok jednego z kopiących. Zniechęceni bracia zasypali z powrotem wyrobisko wraz z kamieniem. Gdy mieszkańcy Skroblak opowiedzieli mi tę historię i wskazali miejsce zakopania głazu, poświęciłem ładnych parę godzin na odkopanie go. Zaprzyjaźniony operator dźwigu wydobył go z dołu i ustawił tak, jak niegdyś. Jest na nim wyryty krzyż. Aby był bardziej widoczny, pomalowałem go na biało. Gdy patrzy się na kamień, wyobraźnia w jego rysach i spękaniach każe doszukiwać się niezrozumiałych liter, ale tak naprawdę, chyba ich tam nie ma. Pewna staruszka ze Skroblak opowiadała, że gdy przed wojną młodzież ze wsi późnym wieczorem wracała z lasu, omijali to miejsce szerokim
łukiem bo jakoby „konie w tym miejscu się płoszyły". Wiele jest takich miejsc na naszej ziemi. Pamięć o nich przemija wraz z odchodzącymi pokoleniami, pozostawiając nam wyrwane z kontekstu okruchy wspomnień. Ale głazy, pagórki, mogiły, kurhany pozostają, niemo opowiadając nam prastare historie…
fot.: Adam Ciuńczyk